Wpis

15. 02. 2010, Paulina

Scones i lemon curd, czyli w hołdzie Królowej

Nasi są już w Vancouver, nasi są też w dużej liczbie w Wielkiej Brytani, od jakiegoś czasu jest tam też nasza koleżanka, M.
M. zawsze dopominała się ode mnie wypieku sconesów.  Zbywałam ją zazwyczaj, że nie wiem, nie znam, nie orientuje się, prawda jest jednak taka, że nie mam jakiegoś zbyt wielkiego poważania dla kuchni brytyjskiej. Tak sobie teraz myślę, że ma ona jednak swoje jasne strony, takie przekąski do herbaty, cheddar na krakersach, uwielbiam też pudding świąteczny, a dział spożywczy w Marks&Spencer jest moim ulubionym miejscem w Złotych Tarasach.
Więc zabrałam się do wypieku sconsów, ale najpierw zrobiłam coś do sconsów czyli lemon curd – pyszny cytrynowy krem. Kupiłam kilogram cytryn z atestem, że są nie pryskane i bez pestycydów.

Prezentowały się jak widać wielce kusząco i wybaczyłam im to, że są dwa razy droższe od cytryn bez atestów. Dlaczego kupuje cytryny z jakimiś atestami? Dlatego, że w przepisie na lemon curd używamy startej skórki z cytryny i nie chcę by wraz z tą skórką dostały się tam jakieś świństwa chemiczne.

1 szklanka świeżego soku z cytryn ( ok 4-5)
1 szklanka drobnego cukru
1 duża łyżka startej skórki z cytryny
3 jajka
1/3 kostki masła (ok 70 gr)
szczypta soli

Wykonanie tego pysznego kremu jest banalnie proste. Całe jajka ubijamy w małym garnuszku trzepaczką, z cukrem, solą i sokiem cytrynowym oraz skórka. Mały garnuszek wstawiamy do wiekszęgo garnka wypełnionego wodą i w takiej to kąpieli wodnej powoli, ale systematycznie podgrzewamy, ciągle mieszajac nasz krem.

Jak woda w wiekszym garnku się zagotuje to znak, że za chwilę lemon curd zacznie gęstnieć, wiec kroimy masło na kilka małych kawałków i stopniowo dodajemy do kremu. Gdy całe masło się rozpuści, chwilę jeszcze podgrzewamy nie dopuszczając jednak, żeby krem się zagotował.
Gotowe. Przekładamy do wyparzonego słoiczka i trzymamy w lodówce do tygodnia. Zjadamy z lodami, naleśnikami lub….sconsami.
Przepis na sconsy:
2 szklanki mąki
3 duże łyżki drobnego cukru
2 łyżeczki proszku do pieczenia
1 jajko
1/2 szklanki słodkiej śmietanki
1/3 (ok 70 gr) kostki masła, drobno posiekanego
szczypta soli

Mieszamy suche składniki, dodajemy posiekane masło, ucieramy palcami dodajemy jajko roztrzepane ze śmietaną. Wszystko łączymy razem i chwilę wyrabiamy, króciutką chwilę. Rozgrzewamy piekarnik do 200 stopni. Na blacie rozsypujemy troche mąki, rozwałkowujemy ciasto na grubość ok. 2 cm i wycinamy szklanką kółka, które następnie układamy na blasze na papierze do pieczenia. Wkładamy do pieca i po 15 minutach mamy gotowe pyszne chrupiące bułeczki! Doskonałe na śniadanie i do herbatki popołudniowej, na wieczorne podjadanie też się nadają.

Słowa–klucze:
, , ,

Komentarze

  • malgwes napisał(a) 15. 02. 2010 o 18:29:

    ohohoho. czuje sie krolewsko zaszczycona! a ja tu wczorej chodzac po regent’s park, gdzie tabuny rudych normanow w krotkich gaciach (jest nadal luty) ryczaly grajac w ragby oraz gałę (maja pierdyliard wyrysowanych boisk i ich uzywaja. tak, chlopcy, to jest tajemnica brytyjskiej pilki), uknulam konkurencyjna (how sad!) ksiazke kucharska wraz z koncepcja ilustracji, ale to na razie tajemnica.

    kuchnia brytyjska nie jest zla, jak zreszta zadna europejska, w tymniemiecka i polska, trzeba tylko dotrzec adfontes. moj europocentryzm zawsze nakazuje mi spogladac nieufnie na indonezyjsko-tajskie fikumiku jako na zbyt latwe >> bierzesz i dodajesz i od razu podajesz? ale lubie je, ostatnio wypalilam sobie kubki smakowe, jedzac wolowine po tajsku. czy w tajlandii maja krowy? hmm. a wiec trick

    ale ad rem. ogladajac ostatnio serial „cambridge spies” http://www.imdb.com/title/tt0346223/ (ktoren przywioze, tak bedzie najprosciej. ma 4 odcinki, to nie dr house), zaobserwowalam tam anegdote kulinarna. brytyjska zona, serwujac obiad dla meza oraz jego 3 szpiegoprzyjaciol (1 hetero, 2 geje, ale kogo to obchodzi), na deser podaje im TWOJ KOLEJNY WYPIEK – TYM RAZEM O NIEPRZYZWOITEJ NAZWIE – SPOTTED DICK, a wiec piegowaty fiut. okrasza to custardem – oraz anegdota o nim – robionym bez uzycia jaj, wymyslonym przez Alfreda Birda, poniewaz jego zona byla uczulona na jaja kurze http://en.wikipedia.org/wiki/Bird%27s_Custard .

    tutaj piegus http://en.wikipedia.org/wiki/Spotted_dick – czekam na relacje. ja se kupie w puszce

    o tym, ze jest tu doskonala jagniecina w powszechnym uzyciu i liczne na nia przepisy, nie bede meczyc twojego wegetarianskiego ucha. czym sie rozni cottage pie od shephard’s pie – to tez ta sama kategoria. ale sa tu smakowitosci, jakkolwiek warzywa i owoce wygladaja jak ofiary czarnobyla (przemyslowo urzyznianej gleby) – gigantyczna rzepa. rabarbar. agrest. caly czas na półkach. tradycyjny FOOL http://www.joyofbaking.com/EnglishFruitFool.html . sos mietowy. no wogle, wogle.

    jedno co jest wstretne, ale powszechne i dlatego dominujace – to pieczywo. naprawde fuj, cokolwiek by nie wybrac. wyszukuje „rossisky” oraz „ukrainian style bread”

    mam nadzieje, ze do czekajacych cie w kraju scyzorykow wariacji nt. ziemniaka podchodzisz otwarcie i kreatywnie. czekolada z obierkami palce lizac

  • malgwes napisał(a) 15. 02. 2010 o 18:29:

    olaboga, caly rozdzial sie napisal

  • malgwes napisał(a) 15. 02. 2010 o 19:43:

    ahas, dobrze takiego przekroic na pół i stostować, szczególnie z rana, a przynajmniej przed południem

  • Asia napisał(a) 15. 02. 2010 o 21:07:

    szkoda, że M. nie możesz tego spróbować…!!!

  • Magdalena napisał(a) 16. 02. 2010 o 0:13:

    Małgo a ty nie myślałaś o pisaniu własnego bloga? Widzę kolosalny potencjał ;) A propos angielskiej kuchni to poprostu marzę o fudge’ach z Harrodsa przychodzisz tamtędy czasem?… kupiłam dziś w M&S ale to jednak erzac. Buziak

  • malgwes napisał(a) 16. 02. 2010 o 13:06:

    przemysle kwestie fudgów, moze nawet fortnum & mason. fuj, swinstwo

    blog – potencjal jest, wiadomo

  • Magdalena napisał(a) 16. 02. 2010 o 13:16:

    Tęsknię za tymi bizantyjskimi food halls… i jeszcze selfridges… Może wpadniemy do Londka na weekend wiosna i przywieziemy ci bigos :)

  • anonim napisał(a) 16. 02. 2010 o 16:59:

    hej ten blogasek jest goracy

  • malgwes napisał(a) 16. 02. 2010 o 21:03:

    foodhallsy to oddech imperium. krew i kakao. natomiast z kraju bez moralnych dylematow kolonialnych – kielbaska chrzan nóżki plz. i chlebek!

  • asia napisał(a) 16. 02. 2010 o 22:27:

    krakowska napewno mozemy ci wyslac…. moge podac ci cos jesli naprawde tego pragniesz przez moja znajoma ona leci z powrotem 27.02!!! jakie sa twoje najwieksze tesknoty?

  • malgwes napisał(a) 16. 02. 2010 o 23:51:

    kielbaska. cienka podsuszana. nóżki. chrzanik mam. chlebek lity, niebułczany, niemokry, poniżej 9 zł za bochen. ale ja wpadne. poza tym zawsze lepiej jest nie mieć i nie jeść

  • malgwes napisał(a) 16. 02. 2010 o 23:55:

    powidła. tu wszystko słodkie jak chuj.

Twój komentarz

Praktyczna piękna unikalna torba nie tylko na zakupy

Książka „Klapsa czy konferencja?”

Klapsa czy konferencja?

Nasza książka jest zupełnie inna niż wszystkie. Oprócz wielu wypróbowanych przepisów i wyjątkowego designu, dwóch kolorów okładki, ma ciekawą formę pamiętnika.

Każdy rozdział zaczyna sie od zabawnej historyjki z życia głownej bohaterki, która to urządza parapetówkę, leczy kaca, zaprasza rodziców na obiad i tak dalej. Opowieści te łączą sie z różnymi daniami, które to serwuje sobie i swoim najbliższym ta urocza osoba.

Co my tu z zresztą będziemy o tym opowiadać, to trzeba przeczytać!

Na zachęte obejrzyjcie sobie z bliska kilka stron.

Pokaż fragment książki

Kontakt