Wpisy oznaczone słowem–kluczem „kozi ser”

  • 20. 06. 2010, Paulina

    Młody szpinak z kozim serem i pikantnymi truskawkami

    No tak, to był bal. Wczoraj Mamastudio (gdzie pracują Magda i Asia J.) urządziło doroczny piknik na Kępie Potockiej. Piknik był to już 9 tym razem pod hasłem Dance Macabre i było świetnie, wyskokowo i zabawnie. Rozegrany został turniej piłki nożnej pomiędzy różnymi fajnymi drużynami ( min. Chłodna 25, Powiśle, MamaStd) a ja zdarłam sobie gardło kibicując, zrobiłam sobie zdjęcie z misiem i tańczyłam na trawie z butelką wina w ręcę. Było bosko. Mogłoby być z pięć stopni więcej, ale jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma i można to stwierdzenie odnieść też do dzisiejszych wyborów prezydenckich.

    Szalone tańce kontynuowaliśmy razem z chyba połową Warszawy w Klubokawiarni Powiśle, niektórzy bawili się do białego rana, świt teraz nadchodzi tak szybko. Dziś z pobieżnego przestudiowania statusów na FB wnioskuję, że większość znajomych obudziła się przynajmniej z bólem głowy…Cóż na przyszłość polecam pić dużo wody przed pójściem spać, nie zaszkodzi też wziąć tabletkę magnezu, ale o tym trzeba pamiętać, co czasem przekracza nasze możliwości. Pokaż cały wpis „The day after”

    Komentarze:
    7 Dodaj swój komentarz
    Słowa–klucze:
    , , ,
  • 04. 02. 2010, Paulina

    Muffinki z kozim serem

    Podczas ktorejś tam wizyty w Ikea kupilam sobie wreszcie blachę do muffinek. Od razu moja wyobraźnia zaczęła produkować masowo obrazy wspaniałych wypieków, w tych ślicznych karbowanych papierkach i szczęśliwych ludzi zajadających te urocze babeczki, które sie tak fajnie nazywają. Muffinki. Prawie jak muminki. Kupiłam te papierki. Okazało się, że nie pasują. Hmmm. Kupiłam następne. Za duże. Phi, jak mawiała Mała Mi. Schowałam blachę do szafki i zajęłam się innymi sprawami.
    Ale muffinki nie dawały mi spokoju i postanowiłam spróbować coś tym zrobić, mimo że blacha nie spełniała moich oczekiwań. Mimo, że słyszałam, że jak partner nie spełnia naszych oczekiwań to powinniśmy się z nim rozstać. Tak przynajmniej twierdzą moje mądre koleżanki.
    Ale wracając do wypieków. Zamarzyłam o pikantnych babeczkach, słodkie wydały mi się zbyt banalne jak na pierwsze muffinkowe podejście. Trochę pogooglałam i wymyśliłam, że będą to muffinki z kozim serem, przysmażona cebulka, orzechami pini i dla przełamania wytrawności słodką nutą, pokrojonymi drobno suszonymi śliwkami. Dlaczego taki zestaw? Jestem absolutną maniaczką koziego sera, krowi tak naprawdę mógłby dla mnie nie istnieć, bardzo lubie też kiedy pikantny, słony smak uzupełnia słodka nuta. Tak jak do ciast i deserów zawsze dodaje szczypte soli, tak do sosów, zup, curry dodaje odrobine cukru, po prostu tak jest lepiej,  spróbujcie sami.
    Wracając do muffinek. Kiedy już poznamy podstawowy przepis na ciasto, to potem hulaj dusza, możemy tworzyc własne, niepowtarzalne receptury, słone i słodkie. Ten podstawowy przepis to (proporcje na jedna blache z 12 wgłebieniami)

    2 szklanki mąki (można użyć razowej, ja zmieszałam orkiszową razową z pszenną)
    2 płaskie łyżeczki proszku do pieczenia
    3 jajka
    1 i 1/2 szklanki maślanki lub mleka (ja użyłam maślanki)
    4-5 łyżek oliwy z oliwek, lub roztopionego masła jeśli muffinki mają być słodkie
    sól, cukier – tutaj w zależności od dodatków, moje były dość słone więc dodałam odrobinę soli do ciasta, a cukier był w śliwkach

    dodatki:
    100 gr koziej fety pokruszonej
    1 spora cebula pokrojona drobno i podsmażona na oliwie, którą miałam zamiar użyć do ciasta
    spora garść drobniutko pokrojonych suszonych śliwek
    garść uprażonych orzeszków pini
    tymianek, świeżo mielony pieprz

    Wymieszałam wszystkie suche składniki, pokruszylam ser widelcem, rozbełtałam jajka, dodałam maślankę, wymieszałam wszystko razem z resztą składników, bardzo nonszalancko.
    Wyciągnełam blache z szafki i z papieru do pieczenia wycięlam, no dobra, wydarłam kwadraty, które artystycznie zastąpiły karbowane, eleganckie papierki. Chyba mogłam po prostu natłuśćić blachę, ale miałam taką ideę fix, że te muffinki mają być w papierkach.
    Piekarnik od dawna był już rozgrzany do 200 stopni, blacha buch, do środka na 20 minut. Całe przygotowania zajęły mi może 20 min, czyli razem z pieczeniem 40 minut i gotowe. Efekt – powalający, nakład pracy – minimalny.
    To lubię.


    Potem przyszedł T. i zjadł, był wniebowzięty. To też lubię ;)

    Komentarze:
    7 Dodaj swój komentarz
    Słowa–klucze:
    , , , ,
Praktyczna piękna unikalna torba nie tylko na zakupy

Książka „Klapsa czy konferencja?”

Klapsa czy konferencja?

Nasza książka jest zupełnie inna niż wszystkie. Oprócz wielu wypróbowanych przepisów i wyjątkowego designu, dwóch kolorów okładki, ma ciekawą formę pamiętnika.

Każdy rozdział zaczyna sie od zabawnej historyjki z życia głownej bohaterki, która to urządza parapetówkę, leczy kaca, zaprasza rodziców na obiad i tak dalej. Opowieści te łączą sie z różnymi daniami, które to serwuje sobie i swoim najbliższym ta urocza osoba.

Co my tu z zresztą będziemy o tym opowiadać, to trzeba przeczytać!

Na zachęte obejrzyjcie sobie z bliska kilka stron.

Pokaż fragment książki

Kontakt