Wpis

12. 03. 2010, Paulina

Vincent

Dzisiaj zjedliśmy z T. śniadanie w Vincencie. To sympatyczna, maleńka kawiarnio-piekarnia, na Nowym Swiecie, usytuowana obok kawowego giganta Starbucksa. Można by pewnie przeprowadzić jakieś bardzo ciekawe badanie na temat różnic i podobieństw klienteli tych dwóch lokali, można by porownywać ceny i asortyment, ja wybieram Vincenta, wolny wybór, podobnie jak wolność słowa, cieszy…
Vincent jest czynny od 6.30(!), prawie zawsze zatłoczony (nie wybierajcie się tam w niedzielę), lada ugina się od croissantów, ciastek, szarlotek i kanapek, nie można się na nic zdecydować, wszystko wygląda bosko, kusi wypiekane na miejscu pieczywo, pachnie obłędnie, jest smaczna kawa, soki, smoothies i francuskie gazety. To idealny lokal na spotkanie na śniadanie, dla mistrzów, zakochanych i wielbicieli wielkomiejskiego kawiarnianego życia. Polecam! A jak nie znajdziecie wolnego miejsca, to po prostu kupcie bagietke i z nią pod pachą i gazetą w drugiej ręce spacerujcie Nowym Światem, kontestując sieciowe kawiarnie.

Przy okazji, ostatnimi dniami gorący temat to podniesienie o 300% czynszu, dla innej warszawskiej kawiarni – Miedzy Nami. Oznacza to dla nich poważne kłopoty, w zasadzie zamkniecie interesu tylko wchodzi w grę. Między Nami można lubić lub nie, ale otworzenie tego właśnie lokalu było według mnie i nie tylko, kluczową sprawą dla lifestylu warszawskiego. Abstrahując od kwestii, kto, z kim, dlaczego, to był pierwszy skowronek normalności w dziwnych i szalonych latach 90. Byłam wtedy w liceum i miałam wrażenie, że Warszawą rządzą dresiarze i dilerzy i tak już zostanie i marzyłam o tym żeby było inaczej.
Teraz takich lokali jak Między jest pełno, w moim osobistym rankingu Miedzy Nami ma pozycje w pierwszej 10 chyba tylko ze wzgledu na smaczne i niedrogie jedzenie, ale mam duży sentyment do tego miejsca i szacun przedewszystkim. Dlatego podpisałam się pod tą petycją.

Słowa–klucze:
, ,

Komentarze

  • Magdalena napisał(a) 12. 03. 2010 o 18:07:

    Elegancja francja! Ja jeszcze tam nie byłam ale po takiej rekomendacji to już muszę. My dziś jedliśmy śniadanie w smakach na wynos obok „przekąsek” – skromniej głównie kanapeczki, różne słodkie bułeczki – świeże i chrupiące, dobra kawka. Także czuć powiew francuszczyzny z nutą nostalgii za przedwojenną Warszawą. Co do MN to mam podobne odczucia i jeszcze bardziej mnie wkurza wizja nowej placówki banku czy apteki, które wypierają z naszych ulic klimatyczne miejsca. Szkoda byłoby…

  • malgwes napisał(a) 12. 03. 2010 o 21:47:

    vęsą (vincent) rzadzi, jesli chodzi o jakos kruasanta (czekolada!) oraz kawy (kurde, tu WSZEDZIE jest lura. wybieram sie promem do francji na kawe. serio. w ten, no, good friday). wszystko inne tez wyglada pieknie, ale mi bulki z rukola wchodza w aparat, a na wiecej niz kawa i kruasant skąpie. poza tym uwazam, ze to jest paryski szyk – kawa i kruasant przy stoliku w niesmialych promieniach slonca, ni mniej ni wiecej. do czego daze – vęsą zniecheca mnie i wnetrzem i wystrojem. i male i brzydko i ciasno i duszno i nowobogacko (sztuka tak cos urzadzic!). ale generalnie popieram i w pewien sposob uwielbiam

    londonskie lokale na ogol malusie, urzadzone sa smieciowo i zwyczajnie.tzn chodzi mi o typowe sniadanio-lanczownie, ktore btw zamykaja sie o 17 i w wkndy czesto tez. ale czynne sa od switu

    co do miedzynogami, mozna nie lubiec, ale naprawde trzymaja bezpretensjonalny poziom kulinarny. no i wystroj byl i na zawsze pozostanie super. trzymam kciuk, zeby udalo sie ocalic w ramach poltycznej poprawnosci

    delis gesslerow – jak powiedzial jakis filozof – „to co jest, jest, a to czego nie ma, nie ma” – strasznie tam pusto. wg mnie polki powinny uginac sie od marmolad, miodow, powidel, zsiadlego mleka, twarogu od baby, przepiorczych jaj, kielbas, smalcu, salcesonu i chrzanow (ale by szlo! turysci by szaleli!), a wyglada, jak PO WOJNIE, hehe. z widokiem na glowna ulice Ułan Bator (bezdrzewe krakowskie ARTERIOPRZEDMIESCIE) z bohaterem na koniu (Pepi!). nie sprobowalam ptysiow. byc moze to by mnie uglaskalo

  • malgwes napisał(a) 12. 03. 2010 o 21:48:

    takie mam lekie pioro. caly kurwa dzien gadalam po angielsku o INOWACJACH. a co ja wiem o inowacjach? po angielsku?

  • Asia J. napisał(a) 12. 03. 2010 o 22:39:

    haha Malgosia jak zwykle niezawodna, cudownie! Jeśli chodzi o croissanty u Vincenta to potwierdzam, chociaż ja wolę te z migdałowym nadzieniem, nie mogę się oprzeć…. A byłeczka drożdźowa, maślana z malinami ze Smaków, dzięki „na wynos” dziś rano była przepyszna!!! Dziekuje

  • jag napisał(a) 28. 03. 2010 o 18:53:

    nie mowcie mi, ze Le Monde tam maja! Ja sie przenosze
    ale croissanty z nadzieniem? tozto to szok kulinarny dla Francuzow, croissant to tylko w masle

  • Magdalena napisał(a) 28. 03. 2010 o 21:01:

    sprowadź się! sprowadź zaprenumeruję Ci ten Le Monde do domu

Twój komentarz

Praktyczna piękna unikalna torba nie tylko na zakupy

Książka „Klapsa czy konferencja?”

Klapsa czy konferencja?

Nasza książka jest zupełnie inna niż wszystkie. Oprócz wielu wypróbowanych przepisów i wyjątkowego designu, dwóch kolorów okładki, ma ciekawą formę pamiętnika.

Każdy rozdział zaczyna sie od zabawnej historyjki z życia głownej bohaterki, która to urządza parapetówkę, leczy kaca, zaprasza rodziców na obiad i tak dalej. Opowieści te łączą sie z różnymi daniami, które to serwuje sobie i swoim najbliższym ta urocza osoba.

Co my tu z zresztą będziemy o tym opowiadać, to trzeba przeczytać!

Na zachęte obejrzyjcie sobie z bliska kilka stron.

Pokaż fragment książki

Kontakt