Wpis
- 26. 03. 2010, Magdalena
-
Wielki post!
Od jakiegoś czasu nieustannie mam ochotę na ryby. Rano rzucam się na makrelę wędzoną, popołudniu myślę o duszonym pstrągu, a wieczorem… No cóż wieczorem jestem już tak zmęczona pracą że o gotowaniu mowy nie ma. Na szczęście mam w domu świetnego kucharza, który na dodatek załapał totalną zajawkę na ryby. Jakub choć nie znosi zakupów w okolicznym Carrefourze nie odpuści czwartkowej dostawie ryb i owoców morza. W ostatni piątek wrócił z połowów z torbą „gambasów” (gigantyczne krewetki tygrysie), oraz przeznaczonych dla mnie malutkich sielawek. Najlepsze w morskim jedzeniu jest to, że wystarczy mieć świeży materiał, trochę przypraw, masełko, białe winko i mamy ucztę. Na pierwszy ogień poszły krewetki.
Szybkie krewetki tygrysie z zielonymi peperoni.
6-8 krewetek na osobę (muszą być świeże nie mrożone, zaopatrujemy się w nie w wybranych sklepach – Carrefour, Makro – w okolicach czwartku)
1/3 kostki masła
1 hiszpańska zielona peperoni
4-5 ząbków czosnku
1 łyżeczka kminu
szklanka białego wytrawnego wina
sólNa początek klarujemy masło. Podgrzewamy je na małym ogniu, gdy się rozpuści zdejmujemy z wierzchu szumowiny. Następnie czyste masło delikatnie wlewamy na patelnię, na dnie garnuszka powinna zostać oddzielona w procesie podgrzewania woda, wylewamy ją do zlewu! Tak prygotowane masło nie przypala się i doskonale nadaje się do smażenia. Krewetkom nacinamy pancerzyki. Ułatwia to wyłuskiwanie „mięska” i przenikanie sosu do wewnątrz w trakcie gotowania. Na rozgrzane masło rzucamy posiekany czosnek i paryczkę, oraz kmin. Po 3 minutach dodajemy krewetki. Smażymy przez 7 minut i gotowe!
Na drugi ogień poszły sielawki. Sielawki także nie są wymagające. Wystarczy obtoczyć je w jajku, bułce i mące. Do panierki można dodać odrobinę kminu. Usmażyliśmy je na glębokim oleju (koniecznie ryżowym nie spala się tak szybko jak inne i nie daje nieprzyjemnego zapachu).Podobno smażenie w ten sposób jest zdrowsze niż tradycyjne bo szok temperaturowy powoduje że tłuszcz nie wnika do środka ryby. Ja tam nie wiem… ale podoba mi się. W międzyczasie przygotowałam stół. Tak doskonałe i proste owoce morza potrzebują delikatnej oprawy. Przygotowałam na talerzach rucolę, pomidory cherry i polałam odrobiną sosu vinegrette. Na rucoli ułożyliśmy krewetki i sielawki. Jako dodatek były brokuły na mój sposób. Nie lubię rozklapcianych warzyw, dlatego brokuły zalewam wrzątkiem i bez gotowania! odstawiam na czas przygotowywania innych potraw. Po odlaniu skrapiam sosem vinegrette i posypuję prażonymi orzeszkami pinii lub płatkami migdałowymi. To była świetna i lekka kolacja. Zamiast zalec na kanapie pobiegliśmy na urodziny Kamila, były tańce – chyba pierwsze w tym sezonie…
- Słowa–klucze:
- blog kulinarny, przepis, sielawa
Niedawne wpisy
Twój komentarz
Książka „Klapsa czy konferencja?”

Nasza książka jest zupełnie inna niż wszystkie. Oprócz wielu wypróbowanych przepisów i wyjątkowego designu, dwóch kolorów okładki, ma ciekawą formę pamiętnika.
Każdy rozdział zaczyna sie od zabawnej historyjki z życia głownej bohaterki, która to urządza parapetówkę, leczy kaca, zaprasza rodziców na obiad i tak dalej. Opowieści te łączą sie z różnymi daniami, które to serwuje sobie i swoim najbliższym ta urocza osoba.
Co my tu z zresztą będziemy o tym opowiadać, to trzeba przeczytać!
Na zachęte obejrzyjcie sobie z bliska kilka stron.
Komentarze
asia napisał(a) 26. 03. 2010 o 14:03:
malgwes napisał(a) 26. 03. 2010 o 22:43:
malgwes napisał(a) 26. 03. 2010 o 22:49:
Magdalena napisał(a) 27. 03. 2010 o 21:31:
malgwes napisał(a) 28. 03. 2010 o 18:13:
jag napisał(a) 28. 03. 2010 o 18:44:
Magdalena napisał(a) 28. 03. 2010 o 21:00: