Wpis

16. 05. 2010, Magdalena

Mała zupka

Na początek też małe wyjaśnienia, bo ostatnio na naszym blogu mało się działo :) Aśka wybrała się na 2 tygodnie, aby zgłębiać tajniki swojej osobowości, Paulinka za morzem podziwia statuę wolności, a ja pod czujnym okiem Agnieszki Kowalskiej pracuję nad nową edycją alternatywnego przewodnika po Warszawie. Na gotowanie kompletnie nie mam czasu. Nawet ten wpis prawdopodobnie nie pojawiłby się gdyby nie choroba Jakuba. Jak wiadomo chory meżczyzna cierpi “totalnie”, gorączka zwiastuje rychły zawał a ból głowy może oznaczać tylko jakąś nową nieznaną jeszcze naukowcom chorobę. W tej sytuacji jedynym ratunkiem jest zupa! (bo na nieznane choroby lekarstw jeszcze nie znamy) Zwykle pierwszym moim pomysłem jest rosół, ale “ostatnią” wolą chorego była pomidorowa. Przynaję, że nie umiem robić takiej jak moja mama więc nawet nie próbuję. Wymyśliłam własną, wiosenną wersję ze świeżych pomidorów (krajowych!!!). Nazwałam ją małą bo z kilograma materiału wyszło tylko pół średniego garnka i na dodatek zniknęła w ciągu 15 minut, ale może wam się spodoba i kto wie może jeszcze kogoś uzdrowi…

Mała zupka ze świeżych pomidorów

1 kg świeżych pomidorów (ja użyłam typ “jajo” czerwonych i żółtych)
2 małe cebule
1/2 litra bulionu (może być z eko-kostki)
pół szklanki oliwy
1 łyżka miodu
sól, pieprz


ziołowy sos do przybrania

garść liści bazylii
garść liści mięty
garść uprażonych migdałów lub orzechów nerkowca
ząbek czosnku
sól

Pomidory po sparzeniu obieram ze skórki, wydłubuję ręką miąższ z pestkami i wraz z płynem przekładam na sitko, które wcześniej umieściłam na garnku. Siekam drobno cebulę i wrzucam na rozgrzaną oliwę, gdy się zeszkli podlewam odrobiną bulionu i duszę pod przykryciem jeszcze przez 5 minut. Pozostałe części pomidorów siekam drobno i dodaję do uduszonej cebuli niech się razem zmażą. W międzyczasie przecieram miąższ z pomidorów na sitku żeby pozbyć się pestek a sos dolewam do smażących się pomidorów. Gdy pomidory i cebula całkowicie zmiękną i zaczną się łączyc w masę dodaję miód, sól i pieprz – sporo pieprzu. Dolewam bulion i gotuję wszystko jeszcze przez 10 minut. W trakcie gdy zupa się gotuje mam czas na przygotowane ziołowego sosu, który przybiorę zupę. Uważam że zioła dodane w tej formie nadadzą zupie wyrazu i zarazem pozostaną świeże. Poprostu ucieram składniki w moździeżu i rozcieńczam z oliwą. Rozcieńczać można według uznania, a sos doskonale nadaje się do przechowywania w lodówce przez kilka dni. Zupa jest już prawie gotowa. Na ostatnim etapie miksuję ją blenderem. Jeśli wydaje się wam za gęsta można spokojnie dodać więcej bulionu. Taka zupka postawi na nogi chorego i z pewnością zasmakuje dzieciom (no może bez tej ziołowej polewy).

Słowa–klucze:

Komentarze

  • Asia J. napisał(a) 16. 05. 2010 o 20:35:

    haha w tym samym momencie;) jednak one mind

  • Asia J. napisał(a) 16. 05. 2010 o 20:36:

    jadłam dziś taką zupkę, była pyszna z sojową śmietaną.

  • Magdalena napisał(a) 16. 05. 2010 o 20:41:

    pysznie a kto zrobił?

  • Asia J. napisał(a) 16. 05. 2010 o 20:52:

    Małgosia, jadłam w Wilanowie…

  • Magdalena napisał(a) 16. 05. 2010 o 20:55:

    supcio

  • Karolina napisał(a) 17. 05. 2010 o 1:05:

    Mała zupka może dużo! Pysznie.

  • Julia napisał(a) 17. 05. 2010 o 2:32:

    Teraz to na pomidory nie czas. Warto zrobić pomidorówkę z puszki. To super łatwe. Dusi się cebulkę i czosnek, dodaje pomidorów puszkę dużą, lub dwie małe, sól i pieprz świeżo mielony, Pół szklanki wody, poczym się lekko gotuje i dodaje soku malinowego (najlepej Herbapol, ale czysty, żadnych tam lip). Miksuje się i sieka bazylię z to i włala. A na świerze pomidory do się do września czeka. Jestem prawie oburzona, żę polecacie krajowe w maju.

  • Paula napisał(a) 17. 05. 2010 o 9:54:

    taka mała, ale pewnie niesamowicie smaczna!

  • Asia J. napisał(a) 17. 05. 2010 o 10:39:

    z tesknoty za świeżym warzywem, w czasach zwiędniętych już marchewek zupa pomidorowa ze szklarniowego, narodowego pomidora nie jest złym rozwiązaniem, może nawet uleczyć nie jedna chandre, a wrzesniowe pomidory wyrośnięte na słońcu są oczywiście bezkonkurencyjne! Ale, czasem sprawienie sobie przyjemności jest najważniejsze :)

  • malgwes napisał(a) 18. 05. 2010 o 0:45:

    julia, to hiszpanskie sa :)

    ja mega tesknie za zupami typu barszcz ukrainski itd. bo tu wlasnie sa tylko zupy-kremy. oczywiscie moge sobie zrobic, ale zabawne jest, ze oni tu nie bardzo zdaja sobie sprawe, ze w zupie moze plywac kawal kalafiora, wiechec od marchwi, burak, ryz i lane kluski, nie mowiac o wkladce miesnej. wszystko miela

    sama zupa jest oczywiscie prima sort

    mam swietna ksiazke „zupy na kazda pogode” napisana przez polke mieszkajaca w australii. miliard przepisow i fajne, ze sa swiadome bogactwa polskich i srodkowoeuropejskich zup, a wzbogacone autralijsko-azjatycka perspektywa. podzielone na pory roku i naprawde zaskakaujace i pyszne, a ksiazka b niepozornie wydana, aczkolwiek z obrazem brojgla na okladce (fragment nt. zup)

  • malgwes napisał(a) 18. 05. 2010 o 21:58:

    aha, oczywiscie jedza zupy wschodnie tj. takie jak we wpisie ponizej

  • margot napisał(a) 22. 05. 2010 o 16:07:

    zupa jest pyszna , ja poszłam na kompromis i zrobiłam ja z pomidorów z puszki , dodałam tez trochę soku z malin( domowy z słoiczka)
    a ten sos dobry tez do wyjadania palcami

  • Magdalenka napisał(a) 23. 05. 2010 o 22:29:

    super! muszę też potestować tego soku z malin już drugi raz się pojawia jako składnik pomidorowej

  • Asia J. napisał(a) 25. 05. 2010 o 11:10:

    kupiłam ostatnio taki sok z malin bez cukru i dodaję go do sosu winegret, jest kwaśny i może spokojnie zastąpić ocet balsamiczny a przy tym totalnie pachnie……
    W pomidorowej też chętnie wypróbuje, dzieki.

Twój komentarz

Praktyczna piękna unikalna torba nie tylko na zakupy

Książka „Klapsa czy konferencja?”

Klapsa czy konferencja?

Nasza książka jest zupełnie inna niż wszystkie. Oprócz wielu wypróbowanych przepisów i wyjątkowego designu, dwóch kolorów okładki, ma ciekawą formę pamiętnika.

Każdy rozdział zaczyna sie od zabawnej historyjki z życia głownej bohaterki, która to urządza parapetówkę, leczy kaca, zaprasza rodziców na obiad i tak dalej. Opowieści te łączą sie z różnymi daniami, które to serwuje sobie i swoim najbliższym ta urocza osoba.

Co my tu z zresztą będziemy o tym opowiadać, to trzeba przeczytać!

Na zachęte obejrzyjcie sobie z bliska kilka stron.

Pokaż fragment książki

Kontakt