Wpis
- 16. 05. 2010, Asia J.
-
Ramen z makaronem soba
Ostatnio doszłam do wniosku, że jemy za mało zup… nie to żebym ich nie lubiła, niektóre nawet bardzo, ale jakoś tak mi się nie składa, żeby jakąś zrobić. No chyba, że Zosia sie rozchoruje, albo pojawią się dynie! Postanowiłam, więc zmienić co nieco w tej kwestii, ale ponieważ razem z tym postanowieniem pojawił się rownocześnie niewielki opór cała akcja skończyła się na zrobieniu zupy w ulubionym azjatyckim stylu czyli połączenie dania drugiego z pierwszym. Ale nie tak jak kiedyś bywało w naszych przedszkolach jak mielony z buraczkami lądował w zupie np ogórkowej!!!
Kiedyś Magda mi przywiozła taką książkę kucharską chyba z Londynu, wydaną przez sieć restauracji WAGAMAMA. Mają oni swoje restauracjo-jadłodajnie prawie we wszystkich większych miastach europejskich. Jak byłam w Londynie jakiś czas temu (czasem jednak też gdzieś wyjeżdżam…) sprawdziłam Wagamamę osobiście i serdecznie ją polecam. Jedzenie jest pyszne, porcje wielkie i niezbyt drogie za to świetnej jakości i podane we wnętrzu w stylu Muji. Anyway…zrobiłam zupę inspirując się przepisem z wydanej przez nich książki na ramen z grillowanym kurczakiem. Nie miałam jednak makaronu typu ramen, ale miałam gryczany makaron soba, nie miałam kurczaka, ale miałam zamarynowaną wołowinę no i trochę warzyw w dolnej szufladzie lodówki……
Zupa z makaronem soba
dwa kubki wywaru z warzyw lub innego wywaru
makaron soba – 2 wiązki
stek wołowy lub inny kawałek mięsa może też być tofu
średnia marchewka
kawałek białej rzodkwi – daikon
mała czerwona cebulka
dymka – 2 szt
kiełki fasoli mung
prażony sezam
sos sojowy
mała papryczka chili,
3-4 łyżki startego, świeżego
kilka listków wodorostów wakame (opcjonalnie)Makaron gotujemy zgodnie z przepisem na opakowaniu. Japońskie makarony pakowane są w wiązki, a dopiero później w torebki. Jedna wiązka to jednoosobowa średnia porcja. Makaron soba gotuje się krótko i musimy uważać, żeby go nie rozgotować :). Podgrzewamy wywar lub robimy go za pomocą bio kostki, dodajemy do niego połowę startego na drobnej tarce imbiru, pokrojone, wydrylowane chili i pokruszone wodorosty. Sprawdzamy czy wywar jest odpowiednio słony, jeśli nie doprawiamy sosem sojowym. Na patelni rozgrzewamy 2 łyżki oleju roślinnego np ryżowego (mój ulubiony do smażenia), dodajemy pozostały starty imbir, wrzucamy pokrojoną w piórka cebulę, marchewkę i daikon, podsmażamy i mieszamy, aż cebula się zeszkli, posypujemy szczyptą brązowego cukru (możemy dodać łyżkę miodu), dodajemy 2 łyżki sosu sojowego. wszystko dobrze mieszamy, sprawdzamy czy jest dla nas odpowiednio słone/słodkie/imbirowe, w razie czego dodajemy brakujący element.
Zamarynowane kilka godzin wcześniej mięso (1łyżka miodu, 1 łyżka startego imiru, 2-3 łyżki sosu sojowego, do wołowiny możemy dodać 1 łyżkę ostrej musztady) grilujemy na patelni grilowej lub wrzucamy na inną bardzo gorącą, suchą patelnię. Smażymy po 2-3 minuty z każdej strony, wołowina może być średnio wysmażona, ale mięso drobiowe powinno być usmażone dobrze. Gdy mięso odrobinę przestygnie, kroimy je pod kątem na cienkie plasterki.
Jeśli chcemy użyć tofu to kroimy je na nieduże prostokąty (1/2 cm) i smażymy do zrumienienia na gorącym oleju, następnie odsączamy na papierowym ręczniku.
Teraz następuje cudowne połączenie. Do miski wkładamy warzywa, posiekaną dymkę, makaron.Wszystko zalewamy wrzącym wywarem, na wierzchu układamy plasterki mięsa lub tofu, posypujemy kiełkami i prażonym sezamem. Jak raz zrobimy to cudowne danie będziemy je mogli dowolnie modyfikować. Ta potrawa jest bardzo elastyczna.
Niedawne wpisy
Twój komentarz
Książka „Klapsa czy konferencja?”

Nasza książka jest zupełnie inna niż wszystkie. Oprócz wielu wypróbowanych przepisów i wyjątkowego designu, dwóch kolorów okładki, ma ciekawą formę pamiętnika.
Każdy rozdział zaczyna sie od zabawnej historyjki z życia głownej bohaterki, która to urządza parapetówkę, leczy kaca, zaprasza rodziców na obiad i tak dalej. Opowieści te łączą sie z różnymi daniami, które to serwuje sobie i swoim najbliższym ta urocza osoba.
Co my tu z zresztą będziemy o tym opowiadać, to trzeba przeczytać!
Na zachęte obejrzyjcie sobie z bliska kilka stron.
Komentarze
Magdalena napisał(a) 16. 05. 2010 o 20:34: