Wpis

17. 11. 2010, Paulina

Banana pancakes

Listopad w tym roku jest troche jak wyrok w zawieszeniu. Ostatnie kilka dni, słoneczne, ciepłe, dały mi przynajmniej jakąś nadzieję, że może nie jest tak źle, że są szanse na przetrwanie tej pory roku w jakichś mniej upokarzających warunkach. Ale dziś wszelkie wątpliwości zostały rozwiane, wyrok zapadł, za oknem wielka szarość, w duszy melancholia, a w sercu tęsknota za słońcem, morzem, plażą, przygodą, miłością.
Co tu robić w takiej sytuacji?
Ja zrobiłam sobie dzisiaj wolne, na śniadanie zaprosiłam MgWs, która przyjechała na krótką wizytę z dalekiej północy i zaserwowałam jej bananowe naleśniki czyli banana pancakes. Bananowe naleśniki być może brzmią trochę dziecinnie, ale tak naprawdę jest to potrawa o bardzo dużym, wręcz ogólnoświatowym znaczeniu. Jeśli kiedykolwiek byliście w podróży z plecakiem gdzieś w Azji, to wiecie o czym mówię.  Każda tania restauracja, każdy guesthouse w spopularyzowanych przez przewodniki takie jak Lonely Planet miejscach ma w swoim menu banana pancakes. Jest nawet taki termin „banana pancakes route” określająca najpopularniejsze trasy wybierane przez młodych i nie tylko ludzi, podróżujących na własną rękę w poszukiwaniu słońca, przygody i miłości.
Oczywiście oprócz wielu pozytywnych aspektów ma to też swoją mroczną strone globalizacji – wszędzie jest tak samo, turystyka zabija lokalny koloryt,  bananowe naleśniki wypierają lokalne potrawy a upalonej młodzieży jest i tak wszystko jedno czy bawią sie na Goa w Indiach, Halong Bay w Vietnamie, czy wyspach Gilis w Indonezji. Zeby tylko było ciepło i tanio. Coż żyjemy w czasach kiedy wakacje w Tajlandii są dla nas tym czym dla naszych rodziców wczasy nad Balatonem. Chociaż przy odrobinie samozaparcia zawsze można zejść z naleśnikowego szlaku i trafić do miejsc gdzie podadzą nam soloną herbatę lub smażone w głębokim tłuszczu jajka na twardo. Ale to już zupełnie inna historia, do której może kiedyś wrócę :)
Wracając do naleśników – moja ulubiona wersja to grube placki z lekko rozgniecionymi bananami w środku.
Na porcję dla dwóch głodnych kobiet potrzebujemy:

1 szkl mąki
1 szkl mleka
2 dojrzałe banany
1 jajko
1 łyżkę brązowego cukru
1 łyżeczkę proszku do pieczenia
szczypte soli
szczypta cynamonu (opcjonalnie)
olej lub masło do smażenia

Mieszamy w misce suche składniki. Jajko rozbełtujemy, dodajemy do mleka dokładnie mieszamy. Mieszamy z suchymi składnikami, ciasto powinno mieć konsystencję gęstej śmietany. Banany kroimy w plasterki, część plasterków możemy zachować do ozdobienia naszych naleśników, resztę dodajemy do ciasta i lekko rozgniatamy widelcem. Na patelni do której nic nie przywiera rozgrzewamy troche oleju lub masła ( ja wybieram masło) i wylewamy porcje ciasta. Możemy zrobić albo małe placuszki, takie w stylu amerykańskim, albo wielkie naleśnikasy. Ja wolę chyba naleśnikasy. Smażymy na małym ogniu, z dwóch stron aż będą złociste i piękne. Jeśli lubimy bardzo słodko to świetnym dodatkiem będzie łyżka miodu lub syropu klonowego.
A na koniec jeszcze całkiem ładna piosenka w której chłopak namawia dziewczynę żeby zostali w domu, bo przecież pada, on jej zrobi bananowe naleśniki i będą udawali że jest weekend. Ach, rozmarzyłam się….

Słowa–klucze:
, ,

Komentarze

Twój komentarz

Praktyczna piękna unikalna torba nie tylko na zakupy

Książka „Klapsa czy konferencja?”

Klapsa czy konferencja?

Nasza książka jest zupełnie inna niż wszystkie. Oprócz wielu wypróbowanych przepisów i wyjątkowego designu, dwóch kolorów okładki, ma ciekawą formę pamiętnika.

Każdy rozdział zaczyna sie od zabawnej historyjki z życia głownej bohaterki, która to urządza parapetówkę, leczy kaca, zaprasza rodziców na obiad i tak dalej. Opowieści te łączą sie z różnymi daniami, które to serwuje sobie i swoim najbliższym ta urocza osoba.

Co my tu z zresztą będziemy o tym opowiadać, to trzeba przeczytać!

Na zachęte obejrzyjcie sobie z bliska kilka stron.

Pokaż fragment książki

Kontakt