Wpis

20. 08. 2011, Paulina

Ricotta. Zrób to sam.

Od tygodnia jesteśmy z Aśka na suwalskiej prowincji, tuż pod litewska granicą i pracujemy nad naszą nową ksiązką. Lepszych warunków nie mogłyśmy sobie wymarzyć niż tutaj, obcując u źrodel z fascynującymi procesami powstawania pożywiena.  Patrzymy na krowy, pola uprawne, zastanawiamy się po co komu tyle kukurydzy,  znajdujemy na łąkach zioła, a w lasach grzyby.  Okazuje się że jedzenie jest wytworem natury nie przemysłu!
Naszymi najbliższymi sąsiadami jest para dziarskich staruszków, rolników, do których chodzimy po mleko i jajka. Przy okazji dostajemy od nich kilogramy kolorowych, słodkich pomidorów i kwaśnych papierówek.

Kury mają wspaniałe, wolny wybieg pełną gębą, a w zasadzie dziobem.  Są to kury starej, polskiej rasy – czubatka polska, mają takie czapeczki z piórek. W każdym razie są to kury wolne i szczęśliwe wiec jemy ich jajka z przyjemnością.
Krowy naszych sąsiadów pasą sie na pobliskich łąkach, są czyste i schludne, mleka dają pod dostatkiem a mnie opętała idea wyprodukowania sera. Wiedzy na ten temat nie mam żadnej, coś tam wygooglałam szybko komórką, zasięg tutaj słaby,  intuicyjnie nastawiłam 2 litry mleka na zsiadłe i zaglądałam co jakiś czas pod szmatkę. Mleko się zsiadło po 24 h, zebrałam z wierzchu kwaśną śmietanę i wstawiłam kamionkowy garnek, na szmatce do większego gara z wodą i wolno zaczęłam podgrzewać. Wkrótce odzieliła się serwatka ( taki półprzezroczysty płyn, który odegra jeszcze niebagatelną rolę w tej historii) i zsiadłe mleko zmieniło swój stan na bardziej stały.
Odlałam wszystko na sitko wyłożone tetrową pieluchą. Odczekałam parę godzin, aż  odcieknie. Powstała z tego miseczka sera i 1 1/2 litra serwatki którą zachowałąm, chociaż nie miałam pojęcia co z nią zrobić.

Pierwszy ser wyszedł dość suchy i grudkowaty, nie  byłam z niego zadowolona, ale  jeszcze tego samego dnia poszłyśmy do sąsiadów po więcej mleka. Tym razem pogooglałam więcej i  postanowiłam nie zdejmować śmietany z wierzchu, mleka nie zzsiadać zbyt mocno a z serwatki zrobić ricottę. Czyli tym razem półzsiadłe mleko podgrzałam znacznie deliktaniej w kąpieli wodnej, tak że zawsze mogłam włożyć palec do mleka bez ryzyka oparzenia, czyli pewnie nie przekroczyła 60 stopni. Zdjęłam je z gazu, wystudziłam, odlałam na sitko z gazą i już czułam, że to będzie to.

I faktycznie po odcieknięciu ser okazał się mniej kwaśny, delikatniejszy, bardziej aksamitny. Z 3,5 litra pełnotłustego mleka otrzymałam około 1/2 kg sera.

Ale najwspanialszą rzeczą okazało się to, że z serwatki, odpadu po produkcji twarożku można zrobić domową ricottę. Na tym etapie miałam już prawie 5 l serwatki, którą wolno podgrzewałam na malutkim ogniu, wlałam do niej pół litra mleka, mieszałam wszystko drewnianą łyżką a potem powoli doprowadziłam prawie do wrzenia. Ale nie zagotowałam. Odstawiłam garnek na noc, żeby wszystko wystygło i cały czas nie dowierzając rezultatom rano odlałam wszytsko znów na gazę i sitko.
Po odstaniu i parogodzinnym odcieknięciu objawił sie nam serek cud. Z prawie 5 litrów serwatki  powstała mała miseczka, może 200 gr czegoś aboslutnie przepysznego. Ricotta tak, to przypominało ricottę ze sklepu, ale różnica jakościowa była niebywała. Delikatny jak mgiełka, maślany ale nie tłusty. Ze świeżym miodem smakował nieziemsko.
Cała ta mała serowarska przygoda była niezwykle ekscytująca i wcale nie tak pracochłonna. Wymaga tylko od nas cierpliwości. No i czasu. Mi to wszystko zajęło 3 dni ;)

Słowa–klucze:
, ,

Komentarze

Twój komentarz

Praktyczna piękna unikalna torba nie tylko na zakupy

Książka „Klapsa czy konferencja?”

Klapsa czy konferencja?

Nasza książka jest zupełnie inna niż wszystkie. Oprócz wielu wypróbowanych przepisów i wyjątkowego designu, dwóch kolorów okładki, ma ciekawą formę pamiętnika.

Każdy rozdział zaczyna sie od zabawnej historyjki z życia głownej bohaterki, która to urządza parapetówkę, leczy kaca, zaprasza rodziców na obiad i tak dalej. Opowieści te łączą sie z różnymi daniami, które to serwuje sobie i swoim najbliższym ta urocza osoba.

Co my tu z zresztą będziemy o tym opowiadać, to trzeba przeczytać!

Na zachęte obejrzyjcie sobie z bliska kilka stron.

Pokaż fragment książki

Kontakt