Wpis
- 25. 06. 2012, Paulina
-
Berlin
Przez ostatni tydzień jeździłam na rowerze po Berlinie poszukując dobrego jedzenia. To tutaj nie jest trudne, Mitte, Kreuzberg, Prenzlauerberg, każda z dzielnic napakowana jest setkami świetnych miejsc, a od znajomych miałam tyle rekomendacji, że nie zdolałam spróbować wszystkiego. Dawny Wschodni Berlin (w zachodniej częsci nie byłam od lat, mimo że co roku staram się spędzić w Berlinie parę dni) świetnie rozwinął taką nie za drogą, nie za bardzo wyrafinowaną gatronomię, prawie nic nie rozczarowuje, wsszystko jest dobre, porcje są duże, warzywa swieże, piwo zimne a kawa mocna. Jadłam sama albo w towarzystwie, to nie miało znaczenia, czasem miało, w chwilach kiedy byłam sama trochę czytałam, trochę rozmyslałam, troche smsowałam. Ot typowe zachowania doroslego człowieka w wielkim miescie. Pomiędzy wietnamską zupa pho, vegeburgerem, koreanskimi dimsumami z kimchi, chrupiącymi maki w tempurze, chodziłam do muzeów, odwiedzałam miejskie ogrody warzywne, robiłam zdjęcia iPhonem i staralam się wszystko zapamiętać.
Wybieracie się do Berlina ;) ?
Oto kilka miejsc wartych odwiedzenia.
Po pierwsze do 23 września jest świetna i wzruszająca wystawa fotografii Diane Arbus w Martin Gropius Bau . Trzeba zobaczyc! Uwaga, we wtorki nieczynne.
Warto jest przekonać się jak wygląda miejski ogród warzywny w wydaniu berlińskim. Przy Moritzplatz, gdzie przebiegał kiedyś mur berliński, pozostał nieużywany skrawek tzw. ziemi niczyjej, który grupka idealistów w 2009 roku wynajęła od miasta z zamiarem założenia tam ogrodu. Miejsce jest świetne! Można tam odbyć kurs pszczelarski, kupić sadzonkę pomidorów, dowiedzieć się jak hodować ziemniaki w ograniczonej ilości gleby, można też po prostu przyjść coś zjeść, posiedzieć w ocienionym zagajniku i totalnie się zrelaksować. Prinzenstrasse 35 – 38 / Prinzesinnenstrasse 15, U-Bahn Moritzplatz.W niedziele obowiązkowo wizyta w Mauerpark na pchlim targu. Płyty winylowe, kowbojki, rockowe t-shirty albo po prostu wylegiwanie się na trawie i oglądanie karaoke które przyciąga tam tłumy. Najlepszy sposób na niedzielę w Berlinie.
Jeśli chodzi o jedzenie to…
Cucina Casalinga- swietna pizza z punkrockową duszą! Szczerze mówiąc, nie sprobowalam innej, ale ze cztery osoby mnie tam wysyłaly w tym przynajmniej 2 berlińczyków. Więc coś musi być na rzeczy. Jedna filia jest na Friedriechsein Gabriel-Max-Straße 2, druga na Preznzlauerbergu, 12 Schonhauser Allee, byłam w obydwu, bardziej mi się podobało na Friedrischeinie, bardziej lokalnie, mniej turystów. Jak już jesteście na F’shain to koniecznie zajrzyjcie do obłędnej małej francuskiej cukierni Melt, na Grunberger Str. 40. Pyszne ciastka, dosknała tarta tatin, własnoręcznie robione makaroniki, karmel, naprawde cudo, masło, cukier, wanilia, czyli esencja dobra.
W Warszawie dotkliwie odczuwam brak porządnych tacos, myślę że gastronomia stołeczna opętana modą na hamburgery, mogłąby też zacząć już eksperymentować z kuchnią meksykańską. Okej, mamy kilka lokali z sombrero w logo, ale to jakieś dinozaury z lat 90, czas na nową falę tex-mex. Na szczęscie w Berlinie można nadrobić zaległości i wypić Micheladę i zjeść niezłą świeżo zrobioną tortille.
Na Prenzlauerbergu, Danziger Str. 33 mamy Marie Bonitę, świetne miejsce z tex-mex, doskonałe tacos, miła obługa. Jeśli bardziej po drodze nam Kreuzberg to Santa Maria na Oranienstrasse 170 jest doskonałym wyborem. Miłe miejsce w środku Kreuzbergu, podobno mają w menu potrawę tak ostrą, której nikt nie jest w stanie zjeść.
Jeśli chcemy polansować się na Mitte to dobrze zacząć dzień od kawy. W The Barn na August Str. 58 jest świetna, mają tam syfon do kawy, chemex i inne cuda. Jest ładnie, drewniano, ja jednak poczułąm sie tam troche jak w odcinku Portlandii, jeśli wiecie o co mi chodzi ;) Wolę Luigi Zuckermann , gdzie wszystko kręci się wokół kanapek, ale jakie to są kanapki. Ważą chyba z pół kilo i są pyszne. Do tego niezła kawa i świat jest nasz.
Pierożki dim sum to nowe sushi, to juz ustaliliśmy dawno, koreańska kuchnia w Berlinie generalnie rządzi. Trzy adresy dla miłośników kimchi: YamYam na Alte Schönhauser Str.6, Yumcha Heroes Weinbergsweg 8 obydwa Mitte i na Kreuzbergu Kimchi Princess (Skalitzer Str.36), tam też koreański grill. Koło KP jest Miss Sajgon – kuchnia wietnamska dla odmiany, pełna świeżych ziół i chrupkich warzyw. No i mój ulubiony od lat W der Imbiss na Kastanienallee 49, obok sklepu z winylami, gdzie sympatyczny włąsciciel serwuje świetną naan pizzę – nie wiem o co chodzi ale smakuje doskonale.
No i oczywiscie wycieczka do świątyni burgera – The Bird. Ja rzecz jasna jako nie jedząca ssaków i ptaków nie jestem ekspertem w tej dziedzinie, jak ostatni lamer zamówiłam wegeburgera, ale mój towarzysz był zachwycony swoją wołowinką. Chłopaki się tam starają naprawdę, frytki można by pokazywać u nas na wystawie frytek.
Załuje bardzo, że nie byłam na basenie pływającym w Sprewie, w tym klubie z kotkiem na dachu, że nie obejrzałam zachodu słońca na Tempelhof. I że nie zjadłam więcej kimchi. Jest po co wracać. Berlin LOVE.
- Słowa–klucze:
- Berlin
Niedawne wpisy
Twój komentarz
Książka „Klapsa czy konferencja?”

Nasza książka jest zupełnie inna niż wszystkie. Oprócz wielu wypróbowanych przepisów i wyjątkowego designu, dwóch kolorów okładki, ma ciekawą formę pamiętnika.
Każdy rozdział zaczyna sie od zabawnej historyjki z życia głownej bohaterki, która to urządza parapetówkę, leczy kaca, zaprasza rodziców na obiad i tak dalej. Opowieści te łączą sie z różnymi daniami, które to serwuje sobie i swoim najbliższym ta urocza osoba.
Co my tu z zresztą będziemy o tym opowiadać, to trzeba przeczytać!
Na zachęte obejrzyjcie sobie z bliska kilka stron.
Komentarze
Jadłonomia napisał(a) 25. 06. 2012 o 21:17:
Paulina napisał(a) 25. 06. 2012 o 21:28:
alsja napisał(a) 26. 06. 2012 o 11:34:
Nat napisał(a) 26. 06. 2012 o 20:40:
Paulina napisał(a) 27. 06. 2012 o 7:29:
Marta @ Co Dziś Zjem Na Śniadanie napisał(a) 23. 07. 2012 o 16:19: